Media: Gospodarka Ukrainy doprowadzona do ruiny. Brakuje nawet soli

Dodano:
Kijów w trakcie wojny Rosji z Ukrainą, zdjęcie ilustracyjne Źródło: UNIAN/ Ratynskiy Vyacheslav
Doniesienia medialne wskazują na ogromne zniszczenia gospodarcze w wyniku wojny na Ukrainie.

Jak przekazała w niedzielnym tekście Wyborcza.pl, do niedawna sól na Ukrainę była dostarczana do sklepów przez państwowego producenta z obwodu donieckiego. Firma była jednym z największych producentów w Europie. W 2020 roku wydobyła 1,2 mln ton soli kamiennej. Część produkcji była także eksportowana. Przy okazji miejsce wydobycia było atrakcją turystyczną.

Produkcja musiała zostać jednak wstrzymana w kwietniu tego roku ze względów bezpieczeństwa. Zakłady stały się bowiem celem rosyjskich ataków.

Ukraina: Limity w sklepach

Według doniesień medialnych, w ostatnim czasie ze sklepów na terytorium Ukrainy znika sól. Brakuje również soli importowanej, którą można było kupić bez większych problemów jeszcze dwa tygodnie temu. Taki stan rzeczy miał wywołać panikę wśród mieszkańców poszczególnych regionów. Niedobór soli oznacza dla niektórych osób między innymi brak konserwacji warzyw, co było szczególnie ważne w kontekście kryzysu humanitarnego i żywnościowego spowodowanego działaniami zbrojnymi.

Wielu Ukraińców robi teraz zakupy na zapas. Jedna z największych siedzi marketów wprowadziła przez to ograniczenia. Chodzi o pięć kilogramów cukru i dwie paczki soli na jedną osobę, robiącą zakupy. Jednocześnie markety obiecują, że soli nie zabraknie, co ma związek z odpowiednimi zapasami i zwiększonym importem. "Na razie w dużych sklepach w Kijowie soli brak. W mediach pojawiły się natomiast artykuły informujące, jak można starać się zastąpić sól w posiłkach" – podała Wyborcza.pl.

Straty gospodarcze

Problem braku soli jest przykładem poważnych problemów i strat gospodarczych państwa ukraińskiego, poniesionych w wyniku rosyjskiej agresji.

Gospodarka Ukrainy miała kłopoty już w 2014 roku, gdy doszło do aneksji Krymu przez Rosjan oraz walk o rejon Donbasu.

Źródło: Wyborcza.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...